Reklama

Idę za tobą, Panie

Niedziela sandomierska 46/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dk. Wojciech Kania: - Księże Prałacie, jakie były początki Księdza powołania? Czy od dzieciństwa było pragnienie służby Bogu, czy zrodziło się ono późnej?

Reklama

Ks. prał. Czesław Murawski: - Powołanie kapłańskie, jak zresztą każde powołanie, jest tajemnicą. Z perspektywy lat, kiedy czasami wspominam dzieciństwo, wydaje mi się, że właśnie tam należy szukać źródeł mojego powołania. Z pewnością najważniejszym elementem był niezaprzeczalny fakt, że wychowałem się w rodzinie głęboko religijnej. Jako chłopiec (w wieku może 8 - 10 lat) spotykałem się często ze swoim wujkiem ks. Bronisławem Głogowskim (1908-78). Zawsze patrzyłem na niego z podziwem i z wielką czcią, jak na kogoś wyjątkowego i wielkiego. Po skończeniu szkoły podstawowej w Wolanowie k/Radomia w roku 1950, miałem nawet zamiar wstąpić do Niższego Seminarium Księży Pallotynów na Kopcu k/Wadowic, gdzie przebywał już mój kuzyn, który również świętuje swój jubileusz 50-lecia kapłaństwa. Mój ojciec, kiedy wyznałem mu swoje pragnienie, odwodził mnie od tego zamiaru: „Dziecko, może lepiej skończ najpierw szkołę średnią, zrób maturę, a potem - jeśli będziesz miał jeszcze chęć wstąp do seminarium, bo po maturze będzie to najlepiej”. No, ale do matury nie doczekałem. Po dwóch klasach szkoły średniej (technikum drogowe w Radomiu), pojechałem do Sandomierza, z listem od ks. prał. Adama Popkiewicza, proboszcza mojej parafii w Cerekwi, prosząc o przyjęcie do Niższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Od 1952 do 1954 kontynuowałem tam naukę. A od 1954 r. stałem się alumnem Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu.

- Jakie sylwetki kapłanów były lub są dla Księdza Prałata wzorami do naśladowania?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Tych wzorów mam spory katalog. Można go podzielić na poszczególne odcinki pracy duszpasterskiej, albo naukowej. Na pierwszym miejscu, powtórzę tu już wymienione nazwisko mojego wujka ks. Bronisława Głogowskiego. Potem należałoby wymienić ks. prał. Adama Popkiewicza, który jawił się młodemu chłopcu jako ktoś wysoko stojący w Kościele, prawie blisko Boga, był przecież prałatem, a w parafii cieszył się wielkim autorytetem, był bowiem budowniczym pięknego kościoła parafialnego w Cerekwi.
Kiedy wstąpiłem do Niższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu, imponowali mi kapłani tego formatu, co ks. prof. Adam Szymański, długoletni rektor Seminarium Duchownego w Sandomierzu, wychowawca kilku pokoleń kapłanów, ojciec i nauczyciel, dzisiaj jeszcze legenda pośród jego wychowanków. Z Księdzem Rektorem nie mieliśmy wykładów. Patrzyłem na niego z daleka. I prawdę mówiąc bałem się go trochę.
W Wyższym Seminarium Duchownym ten poczet moich wzorów do naśladowania znacznie się powiększył. Byli to znakomici profesorowie, cieszący się zasłużoną sławą naukową, tacy jak: ks. prof. Wincenty Granat, ks. prof. Józef Pastuszka, ks. prof. Piotr Gołębiowski (od 1957 biskup pomocniczy sandomierski), jak również ks. prof. Walenty Wójcik, również późniejszy biskup. Wielki szacunek i podziw do dnia dzisiejszego zachowuję dla ojca duchownego ks. inf. Ignacego Ziembickiego oraz dla mojego spowiednika i kierownika duchowego ks. prał. Stanisława Krasy.
Oczywiście, ten katalog może być w szczegółach dalej poszerzany, bo wymienione tu nazwiska nie stanowią kompletu moich wzorów do naśladowania. Musiałbym wspomnieć jeszcze o profesorach z czasów moich studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (1972-78). Na tym miejscu wymienię tylko mojego promotora ks. prof. Adama Ludwika Szafrańskiego, który darzył mnie pomocą i przyjaźnią do samej śmierci, jak również ks. prof. Piotra Porębę i ks. Józefa Wilka SDB.

- Jakie osiągnięcia w dotychczasowym życiu kapłańskim ceni sobie Ksiądz Prałat najbardziej?

Reklama

- „Osiągnięcia”, to termin bardzo wysoki. I trochę boję się mówić o osiągnięciach. Ale przecież cokolwiek czynimy w swojej pracy duszpasterskiej, czy naukowej, i jeżeli tę pracę doprowadzimy do pozytywnego końca, a więc mamy pewien rezultat tej pracy, można mówić o osiągnięciach. Pamiętając o tym, że poruszam się po terytorium blisko dotykającym egoizmu, z konieczności muszę podać kilka przykładów z mojej pracy.
Niewątpliwym osiągnięciem było ukończenie studiów na KUL-u. Pracę doktorską „Teologia małżeństwa i rodziny w nauczaniu biskupów polskich (1945-80). Studium dogmatyczno-pastoralne” pod kierunkiem ks. prof. dr. hab. A. L. Szafrańskiego obroniłem 13 stycznia 1978 r. Drukiem została ogłoszona w Sandomierzu, w 1988 r.
Po studiach zostałem mianowany przez bp P. Gołębiowskiego diecezjalnym duszpasterzem rodzin. Przede mną obowiązki z tym urzędem związane pełnili wspaniali duszpasterze rodzin: ks. Stanisław Dudela, ks. Stefan Szary, ks. Zbigniew Zasoń i ks. prał. Tadeusz Lutkowski. Była to praca trudna i odpowiedzialna. Trudna dlatego, że tego rodzaju gałąź duszpasterstwa wchodziła dopiero w zakres ogólnodiecezjalnej pracy pastoralnej; nie było wypracowanych wzorów, a do tego dochodziły wielkie trudności ze strony władz świeckich, które starały się hamować wszelkimi siłami wysiłki Kościoła. A że jest to również praca odpowiedzialna, to nie muszę dodawać jakichś specjalnych argumentów. Pracę tę kontynuuję zresztą do dnia dzisiejszego, prowadząc wykłady z teologii pastoralnej w Seminarium Duchownym, jak również w Instytucie Teologicznym w Sandomierzu. Nadmienię też, że od 1992 do 1996 kierowałem Wydziałem Duszpasterstwa Ogólnego. Urząd ten przejąłem ponownie w 2005 r., prowadząc ten dział obowiązków pastoralnych do dnia dzisiejszego. Na krótko intensywność tej pracy uległa przyciszeniu (w latach 1995 -98), kiedy pełniłem obowiązki rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Nie muszę nadmieniać, że ważnym odcinkiem mojej posługi kapłańskiej była praca przy ołtarzu, w konfesjonale i na ambonie.

- Czym jest dla Księdza Prałata kapłaństwo?

- Jest powołaniem. Powołaniem dla ludu, czyli dla Kościoła. Obszar obowiązków, jakie wkładamy w to „powołanie dla ludu” jest ogromny.
Jeżeli na jakimś „poletku” tej wielkiej dzierżawy Bożej odczuwamy, że możemy się zrealizować w pewnych dokonaniach, to to dodaje nam sił do dalszej pracy. Wypełnia nas radością. I wtedy można powiedzieć, że kapłaństwo spełnione powinno być źródłem radości. Bo kapłaństwo jest źródłem radości.

- Jakie zdaniem Księdza Prałata w obecnym czasie są zagrożenia i wyzwania dla kapłana?

Reklama

- Wyzwania dla kapłana każda epoka ma inne. Stąd w języku teologii tak częsta jest kwestia rozumienia terminu „ducha czasu”. Do jego zrozumienia przygotowują programy nauczania w wyższych seminariach i na uniwersytetach. Zwrócę uwagę, że w tym właśnie duchu Episkopat Polski wprowadził ostatnio rok propedeutuczny w kształceniu i formacji przyszłych kapłanów. A zagrożenia? Mój Boże, tych nigdy nie brakowało, nie brakuje i nie będzie brakować. Głównym wrogiem kapłana, jak sądzę, jest egoizm i brak modlitwy. W tym właśnie widzę zasadnicze odchylenia od wykreślonych w seminarium duchownym dróg służenia ludowi, do czego bywa powołany kapłan. Egoizm i brak modlitwy są najczęstszą przyczyną oziębłości, wyrachowania, bezdusznego sprawowania funkcji kapłańskich, a nawet prowadzą do odejścia. Problem ten jest zresztą znacznie szerszy. I tych przykładów zagrożenia można dodawać. Chociażby zły wpływ mediów, rozbite rodziny, pogoń za bogaceniem się, tak patologicznie lansowana przez media lekkość życia, a nawet ośmieszanie i wrogość tych mediów dla problematyki religii.

- Księże Prałacie, na zakończenie chciałbym spytać o plany na przyszłość.

- Planowanie przyszłości jest zawsze problematyczne, chociaż nie można zaprzeczyć, że każdy myślący człowiek tę przyszłość zakłada. Trudność polega na tym, iż nie zawsze uda się nam zrealizować to, co zamierzaliśmy. Co ja zamierzam? Kiedy już nadejdzie czas tzw. „nieszporów życia” - tak nazywam dużą ilość wolnego czasu - chciałbym napisać parę książek z dziedziny duszpasterstwa rodzin, a może nawet - jeżeli Bóg da zdrowie i święta ziemia będzie mnie jeszcze nosić - opracować monografię o życiu i działalności parlamentarnej ks. prał. Kazimierza Sykulskiego, błogosławionego męczennika, długoletniego proboszcza w Końskich.
Jesli można, chciałbym naszą rozmowę zakńczyć fragmentem z wiersza mojego przyjaciela, również Jubilata i również absolwenta sandomierskiego Seminarium Duchownego - ks. Bonifacego Miązka:
„Nie wiem ile mi drogi pozostało jeszcze
gdzie skończy się pod
jaką kartką kalendarza
ale idę za Tobą Panie
już nie śmiem prosić
o spełnienie kleryckich marzeń
lecz proszę dodaj sił
abym mógł unieść ciężar
ten jaki niosę
i ten jaki na mnie czeka”.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Patriotyczna oprawa wyświetlona na Pałacu Prezydenckim

2025-11-17 18:15

[ TEMATY ]

Pałac Prezydencki

Oprawa Patriotyczna

Facebook ks. Jarosław Wąsowicz

Patriotyczna oprawa wyświetlona na Pałacu Prezydenckim przed meczem z Maltą

Patriotyczna oprawa wyświetlona na Pałacu Prezydenckim przed meczem z Maltą

Patriotyczna oprawa niewpuszczona na piątkowy mecz Polska - Holandia na Stadionie Narodowym, została wyświetlona na Pałacu Prezydenckim. Duchowny Kapelan Prezydenta RP ks. Jarosław Wąsowicz opublikował zdjęcie na swoim Facebooku.

Dziś na kilka godzin przed kolejnym meczem Reprezentacji Polski z Maltą wyświetlona została patriotyczna oprawa, którą kibice przygotowali na piątkowy mecz z Holandią.
CZYTAJ DALEJ

Św. Elżbieta Węgierska - patronka dzieł miłosierdzia

[ TEMATY ]

św. Elżbieta Węgierska

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych (obraz tablicowy z XV wieku)

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)

17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.

Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
CZYTAJ DALEJ

60 lat temu biskupi polscy napisali słynny list do Episkopatu Niemiec

2025-11-18 08:08

[ TEMATY ]

episkopat Niemiec

biskupi polscy

słynny list

Instytut Prymasowski

60 lat temu - 18 listopada 1965 r. - polscy biskupi podpisali się pod orędziem do biskupów niemieckich. List ten stał się sławny z powodu słów o wzajemnym wybaczeniu i zapoczątkował zmianę w stosunkach polsko-niemieckich.

List – orędzie z 18 listopada 1965 r. do Episkopatu Niemiec - był jednym z pism wysłanych do kilkudziesięciu krajów z zaproszeniem do uczestnictwa w obchodach 1000-lecia chrztu Polski. Jego ideą było przekazanie informacji o genezie i historii chrześcijaństwa na terenach państwa polskiego. Co ciekawe, jako miejsce nadania pisma podano Rzym, bo zostało wystosowane przez biskupów uczestniczących w II Soborze Watykańskim. Najważniejszymi z nich byli prymas Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła, w tamtym czasie metropolita krakowski, ale pomysłodawcą i autorem większej części listu był ktoś inny: biskup (później arcybiskup i kardynał) wrocławski Bolesław Kominek.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję